Geoblog.pl    rafalsitarz    Podróże    Nepal i południowe Indie w trzy tygodnie.    Katakhali
Zwiń mapę
2012
08
lut

Katakhali

 
Indie
Indie, Cochin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 74144 km
 
Przed przyjazdem do Indii czytaliśmy o teatrze Kathakali. Gdy wynajmowaliśmy pokój nasz gospodarz zaproponował nam bilety na spektakl. Cena, którą podał była przystępna, dajemy mu więc zarobić. Pora się ukulturalnić. W ofercie jest także dostępny koncert muzyki typowej dla regionu Kerali, ale nie jesteśmy na niego duchowo przygotowani, więc pozostajemy przy teatrze.

Nazwa wywodzi się od słów katha - opowieść, oraz kali - gra. Kathakali to tradycyjny styl teatru wywodzących się z Kerali. Styl kształtował się przez setki lat, ale obecną formę przybrał dopiero w XVII wieku. W przedstawieniach występują jedynie mężczyźni po długotrwałej i pracochłonnej stylizacji. Na scenie pojawiają się przeważnie dwaj aktorzy, którzy przy akompaniamencie instrumentów tańczą i gestami opowiadają fantastyczne historie. Tematyką są opowieści zaczerpnięte z eposów hinduskich - Ramajany i Mahabrharaty uwielbianych przez Hindusów. Aktorzy w Kathakali nie używają słów, a jedynie tańca i bogatej gestykulacji nazwanej mundry. Narracja jest wykonywana przez wyznaczoną osobę. Przedstawienia odbywające się przeważnie na świeżym powietrzu, rozpoczynają się od charakteryzacji wykonywanej na scenie, a samo przedstawienie może trwać nawet kilka dni. Miejscowi mają litość nad turystami i proponują im wersję light - dwie i pół godziny. Hindusi doskonale znają opowiadane historie, dzięki czemu nie muszą skupiać się na rozumieniu gestów i mimiki aktorów.

Wieczorem idziemy z naszym gospodarzem do dużego domu przy jednej z wielu podobnych do siebie uliczek Cochinu. Jesteśmy czterdzieści minut przed rozpoczęciem spektaklu. Chcemy zobaczyć słynną charakteryzację aktorów. Na sali nie ma zbyt wielu widzów. Na małej scenie siedzi trzech panów. Jeden sam się maluje, a drugi leży na deskach czekając aż charakteryzator przyklei do jego brody białe paski. Pomieszczenie jest słabo oświetlone świeczkami i lampami oliwnymi co nadaje mu przyjemny klimat. Wśród cichych dźwięków muzyki odbywają się powolne przygotowania do przedstawienia. Siadamy na dole przy scenie, aby po kilkudziesięciu minutach przenieść się na balkon. Historia ma być porywająca. Piękny, mężny i mądry i tak dalej królewicz zakochuje się w pięknej i utalentowanej niewieście - pewnie królewna, czy coś podobnego. Królewna okazuje się być złym demonem, więc piękny i mądry i mężny królewicz ucina jej ręce, nogi, głowę i co się jeszcze da. Demon zalany krwią pada i koniec historii. Królewicz dostaje dwadzieścia punktów do współczynnika chwały i schodzi ze sceny. Hindusi lubią takie opowiadania. Trochę krótki scenariusz jak na dwie i pół godziny.

Jeden z aktorów maluje się na żółto - on ma być piękną królewną, a drugi wymalowany na zielono jak żaba, z doklejonymi na szczęce białymi paskami ma być pięknym królewiczem.

Przedstawienie zaczyna się od występu narratora, który próbuje przybliżyć widzom na czym polega sztuka Kathakali. Następnie przez dwadzieścia minut na bębnach gra młody chłopak. Jest dobry w tym co robi, ale po dziesięciu minutach hałas staje się trudny do wytrzymania. Gdy kończy oddychamy z ulgą. Na scenę wychodzi prawie-królewna czyli aktor który będzie grał królewnę, ale na razie jest bez wielkiego stroiku na głowie. Siada na taborecie i się patrzy. Patrzy się. Rozgląda się. Patrzy się. Po kilku minutach podnosi brew. Znowu się patrzy. Zafascynowani nie wiemy co mamy zrobić, ale zaczyna być to nawet zabawne. Siedzenie na stołku trwa dobre piętnaście minut. Narrator twierdzi że zobaczyliśmy doskonale zagraną scenę dziwienia się. Kto się dziwił my czy on? Dwie i pół godziny to dużo czasu, ale zaczynamy rozumieć dlaczego scenariusz nie jest zbyt rozwinięty. Aktor pokazuje sekwencje ruchów, które mają oznaczać określone czynności na przykład zapraszanie kogoś do domu.

Przedstawienie rozpoczyna się. Królewicz w wielkim czymś na głowie (wygląda prawie jak ołtarzyk) siedzi, a królewna pląsa po scenie. Machają rękami, zabawnie podskakują i robią dziwne miny. Trwa to dosyć długo. Należy przyznać że sposób poruszania się na palcach przy ugiętych kolanach mają opracowany do perfekcji. Wygląda to prosto, ale gdy się zastanowić to nie jest proste i wymaga wieloletniej praktyki. W końcu dzielny młodzieniec zabija królewnę która okazuje się być złym demonem. Przy akompaniamencie bębnów przedstawienie dobiega końca. Wiwatom nie ma końca.

Z Kathakali wiązaliśmy duże nadzieje. To co zobaczyliśmy nie pasowało do naszych wyobrażeń, co nie znaczy że żałujemy spędzonego czasu. Warto było przyjść. W naszym przypadku po to aby nie musieć już więcej tego robić.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2012-08-24 16:41
Fajne maski.Mam taka jedna.
 
 
zwiedzili 3% świata (6 państw)
Zasoby: 55 wpisów55 19 komentarzy19 627 zdjęć627 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
27.10.2012 - 27.10.2012
 
 
10.10.2012 - 10.10.2012
 
 
22.08.2012 - 14.10.2012