Geoblog.pl    rafalsitarz    Podróże    Jordania z Ammanu do Aqaby.    Błądząc po Ammanie.
Zwiń mapę
2012
10
paź

Błądząc po Ammanie.

 
Jordania
Jordania, Amman
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
http://www.rafalsitarz.com/blog/jordania_2012/Rafal_Sitarz-Jordania2012.pdf

W Ammanie mieszka obecnie połowa z czteromilionowej populacji Jordanii. Pierwszą rzeczą która rzuca się w oczy jest jego położenie. Stolica została rozlokowana na wzgórzach, ale znaczna jej część leży w zakurzonej dolinie. Nad niskimi, zbudowanymi z białego kamienia domami górują smukłe minarety licznych meczetów z których nawoływania imamów do modlitwy słychać w całym mieście. Rzeka samochodów przelewa się wąskimi uliczkami wśród dźwięku klaksonów i pogróżek kierowców. Wszechobecne na każdym skrzyżowaniu uzbrojone po zęby wojsko przypomina o napiętej sytuacji w regionie. Grube mury otaczające oflagowane budynki rządowe, oraz ochrona z karabinami maszynowymi tworzy w subtelny sposób dystans między władzą, a obywatelami. To wszystko jest już w pisane w krajobraz Bliskiego Wschodu. Na wzgórzu Dżabal al Quala rozlokowała się Cytadela, a w pobliżu rzymska Świątynia Herkulesa z której widać korki paraliżujące ruch w stolicy, oraz mogący pomieścić prawie sześć tysięcy widzów rzymski teatr. Obecnie ruiny to właściwie kilka okazałych kolumn, ale nie przeszkadza to licznie odwiedzającym to miejsce wycieczkom. Pomimo długiej i bogatej historii, w miasto nie oferuje zbyt wielu typowo turystycznych atrakcji. Na dosyć krótkiej liście zabytków znajdują się właściwie same pozycje związane z czasami rzymskimi, a wyjątkiem jest Jordańskie Muzeum Archeologiczne. Kręcąc się po mieście odnoszę wrażenie, że wycieczki zorganizowane odwiedzają wiele z punktów z pewnego rodzaju poczucia obowiązku, a nie faktycznej atrakcyjności danego miejsca. Nie zmienia to faktu, że miasto posiada swój specyficzny charakter i urok dla którego warto je odwiedzić.

Miejscem gdzie odruchowo kieruję pierwsze kroki jest tradycyjny targ – Suk, który w przeciwieństwie do wielu spotykanych w pobliskim Egipcie, oferuje głównie towary przeznaczone dla mieszkańców, a typowe stragany z pamiątkami stanowią zdecydowaną mniejszość. Królują sklepy z tradycyjnymi ubraniami dla kobiet – długie, jednoczęściowe, proste suknie. Ewentualnie do kreacji można dobrać hustę. Zdecydowanie promowany jest hidżab, czyli tradycyjny, skromny sposób ubierania się, który nie występuje w naszym pełnym przepychu hotelu. Mniej więcej po środku ulicy wzdłuż której rozłożył się targ, znajduje się meczet króla Husajna pod którym wieczorami kwitnie interes związany z pilnowaniem butów wiernych, a także można spotkać przenośny sklep z książkami. Jego właściciel przywozi towar w wózku sklepowym, wysypuje go na stos przed wejściem, aby po kilku minutach ruszyć na objazd okolicznych uliczek i wkrótce wrócić. Każdy próbuje na swój sposób zarobić kilka dinarów.

Na targu można kupić właściwie wszystko czego potrzeba do życia, chociaż jego formę można uznać za delikatnie inną niż Europejczyk może się spodziewać. Każda z ulic, lub jej część ma przyporządkowaną specjalizację. Na tyłach meczetu rozciąga się targ z żywnością. Przed zachodem słońca uliczki zapełniają się gospodyniami. Owoce, warzywa, słodycze, wonne przyprawy – oferta jest bogata, a wśród przekrzykiwań sprzedawców zachwalających swoje towary, ciągnie się kolejka klientów. W tym miejscu spędzam wieczorne godziny. Kręcąc się spokojnie między straganami i przystając w bramach można wtopić się w otoczenie i obserwować barwny tłum.

Na pobliskiej ulicy kwitnie handel elektroniką, a w przeważającej części telefonów komórkowych. W małych sklepach wzdłuż ulicy
można dostać zarówno najnowsze, jak i mniej aktualne modele. Pomiędzy wyglądającymi na oryginalne artykułami, można znaleźć istne perełki takie jak produkty firmy „Sally Emerson“ (czcionka napisu i stylizacja na pierwszy rzut oka to Sony Ericsson), czy też modele Nokii o których istnieniu skandynawski producent nie ma zapewne pojęcia. Tak więc trudno stwierdzić pochodzenie pozostałych produktów i uwierzyć w tym otoczeniu, że będą działały dłużej niż kilka tygodni, a nawet dni. Wzdłuż ulicy rozłożyli się wprost na chodniku sprzedawcy używanych telefonów. Większość proponowanych przez nich aparatów posiada głównie wartość muzealną, a obrażenia które poniosły podczas wielu lat służenia wcześniejszym właścicielom pozwalają wątpić w ich sprawność. Sprzedawcy siedzą na ulicy z kilkoma sztukami telefonów położonych na skrawkach materiału. Długo zastanawiam się czy ktokolwiek może kupić takie wraki, a także czy handlarze siedzą na ulicy z faktyczną perspektywą zarobku, czy też robią to dla samego faktu handlowania. Ale skoro poświęcają swój czas to znaczy, że muszą być na towar nabywcy, a sam interes jest opłacalny. Handlarze uliczni dopełniają ofertę sklepów. Ceny wielu produktów w sklepach spożywczych, czy z AGD są porównywalne z tymi w Polsce, czasami są trochę niższe, a czasami wyższe. Liczna grupa mieszkańców nie jest w stanie pozwolić sobie na wydatek kilkuset dolarów na nowy sprzęt, więc targ uliczny stanowi ich naturalny wybór i jedyną możliwość zakupu wymarzonych urządzeń.

Bez konkurencji w swojej klasie są sklepy z podróbkami. Nigdzie wcześniej nie spotkałem tak kulturalnych sklepów (to już nie są stoiska) z podrabianymi towarami, płytami z muzyką i grami. Wszystkie są dosłownie zasypane od podłogi aż do sufitu poukładanymi jedno na drugim pudełkami. W ofercie znajdują się kompakty i DVD z muzyką lokalną, zagraniczną, filmy w tym wiele takich które nie miały jeszcze premiery w Polsce. Są także sklepy z podrabianymi akcesoriami do gier. Rozpoczynając na słuchawkach, poprzez
różnego rodzaju drobiazgi na gitarach i perkusjach podłączanych do konsoli kończąc. Jest to swojego rodzaju nowość. To już nie jest
ordynarne kopiowanie płyt, w tym tym przypadku jest to cały przemysł. Do produkcji urządzeń potrzebne są normalne fabryki, a nie przydomowe warsztaty. Pudełka w których są sprzedawane przedmioty są wykonane perfekcyjnie. Jedynie ceny sugerują, że produkt nie może być oryginalny. Sprzedawcy są wyjątkowo uczciwymi ludźmi jak na piratów. Dbają o klienta i o dobre imię prowadzonego przez siebie interesu. Potrafią poinformować, że posiadają na przykład taką, a taką grę i mogą ją sprzedać, ale się nie uruchomi ponieważ nie mają jeszcze łatek zdejmujących zabezpieczenia. Najwyższe standardy dbałości o satysfakcję klienta. Pozazdrościć uczciwości.

Zaraz nieopodal na placu wyglądającym, jak powstały po wyburzeniu budynku, rozlokował się targ z meblami. Pod gołym niebem wystawione zostały wszelkiej wielkości drewniane komody, stoły, stoliczki, krzesła i wyposażenie domów. W wielu przypadkach określenie czy sprzedawany artykuł jest nowy, czy używany jest niewykonalne. Licząc na znalezienie perełki odwiedzam targ kilkukrotnie, ale niestety bez powodzenia. Wiele z oferowanych tam przedmiotów ucierpiała w wyniku deszczów, a ich wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Tak samo jak w przypadku oferty telefonów komórkowych – targ jest tańszą alternatywą dla sklepów. Warto dodać, że w salonach ceny są w przeważającej części wyższe niż w Polsce i przy średnich zarobkach niższych niż u nas, większość Jordańczyków nie może sobie pozwolić na zakup mebli z salonu. Widok stojących po środku ulicy wirtualnych pomieszczeń – na przykład kanapy, dwóch foteli, stołu plus szafy i lampy ustwionych w kształt pokoju robi na pierwszy rzut oka dziwne wrażenie. Jordania jest nadal w stosunku do Europy krajem dosyć egzotycznym, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Zakupy na miejscowym targu stanowią dla wielu jedną z przyjemności podczas wizyty w krajach arabskich (pozostali uznają ją za torturę). Mijając meczet Króla Husajna po prawej stronie i idąc wzdłuż głównej ulicy dochodzi się do starego teatru rzymskiego w którym nadal odbywają się przedstawienia. Prowadząca do niego brukowana ulica jest obowiązkową pozycją, którą można znaleźć w każdym przewodniku po Ammanie. Na zdjęciu wygląda na dosyć długą, a w rzeczywistości ma nie więcej niż sto metrów. W pobliżu rozlokowały się sklepy i stragany nastawione na licznie przyjeżdżające zorganizowane grupy turystów. Oprócz typowych dla targów arabskich przedmiotów takich jak naczynia, medaliki, stare świeczniki (lub na takie wyglądające), niezliczone ilości szkatułek,
oraz stare monety, można znaleźć na przykład pliki banknotów z podobizą Saddama Husajna, które straciły wartość po wojnie w Zatoce Perskiej. Innym niepowtarzalnym ‚souvenirem‘ są talie kart ze zdjęciami osób z otoczenia irackiego dyktatora poszukiwanych swojego czasu przez rząd USA. Karty zostały wydane przez Amerykanów i były rozdawane żołnierzom, aby w czasie gry podświadomie uczyli się rozpoznawać poszukiwane osoby. Podobnież sposób okazał się dosyć skuteczny. Na straganach można dostać nowe, zafoliowane talie, a na opakowaniach widnieje dumnie napis, że zostały wydane przez CIA i zapewne dla graczy mogą
stanowić pewnego rodzaju rarytas, lub ciekawostkę. Ogólnie można znaleźć wiele pamiątek po Saddamie Husajnie, którego odbiór jest zdecydowanie inny niż w Europie. Spotkani ludzie nie widzą w nim dyktatora, który zaatakował kurdyjskie wioski, ale gospodarza, który dbał o interes sąsiadów, dostarczał tanie paliwo i zapewniał pracę (pewnie inne zdanie mają na ten temat mieszkańcy Iraku). Propaganda była prowadzona z przeciwnej strony, niż ta która dociera do nas w Polsce. Jak widać całkiem skutecznie. Liczna grupa mieszkańców Jordanii żyje nieustannymi konfliktami z Izraelem. Niepokoje wstrząsające regionem i ślady przez nie zostawiane są ciągle żywe. Słyszymy opowiadanie o rodzinie, która mieszkała w Bagdadzie i przeżyła w nim pierwszą wojnę w Zatoce Perskiej. W czasie drugiejwojny, część rodziny wyjechała do Jordanii, a druga do Palestyny. Od tego czasu obie połowy nie mogą się spotakać w komplecie. Przebywający w Jordanii nie otrzymają wizy niezbędnej do przejazdu przez Izrael, a wyjazd nawet na kilka dni z Palestyny uniemożliwiłby powrót do miejsca zamieszkania. Polityka polegająca na izolacji trwa. Tego typu historii można usłyszeć więcej na każdym rogu ulicy. Powoduje to nie tylko napiętą sytuację polityczną, ale także szczerą niechęć ludzi do sąsiadów, co zapewne będzie
trwać przez najbliższe pokolenia.

Kultura handlu znacznie różni się od tej prezentowanej na przykład w Egipcie, czy Maroku, a daleko jej do perfekcji osiągniętej w Indiach, gdzie można jej nadać status sztuki. Bardzo często pierwsze podawane ceny są bardzo wysokie, a handlarze nie są skłonni do ustępstw. Wylewające się z autokarów grupy turystów kupują pośpiesznie, negocjują niedbale (o ile w ogóle), a że przeważająca ich część zarabia w euro, tak więc nie zauważają, że zapłacenie za małe drewniane pudełko 80 USD jest delikatnie mówiąc niekorzystną dla nich transakcją. Pod tym względem odczuwam lekki niedosyt i rozczarowanie. Sprzedawcy często wzruszają ramionami nie podejmując nawet wysiłku negocjacji. Wiedzą, że pomimo zawyżonych i nieadekwatnych do zarobków w kraju cen i tak znajdą zagranicznych nabywców na swoje towary.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 3% świata (6 państw)
Zasoby: 55 wpisów55 19 komentarzy19 627 zdjęć627 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
27.10.2012 - 27.10.2012
 
 
10.10.2012 - 10.10.2012
 
 
22.08.2012 - 14.10.2012