Proch strzelniczy, porcelana czy też gra w szachy mają jedną wspólną cechę, którą jest miejsce powstania: CHINY. W powszechnej opinii kraj nadal nieodkryty dla przybyszów z zewnątrz, egzotyczny i kojarzący się z wspaniałą historią oraz kulturą. Synergia starożytnej kultury i nowoczesności wielkich metropolii rozbudowywanych z niespotykanym rozmachem. Aurę tajemniczości starają się podtrzymać liczne biura podróży proponujące wycieczki objazdowe, ale jak wygląda „kraj środka” jak nazywają go mieszkańcy gdy znajdziemy się w nim bez pomocy z zewnątrz?
Pomimo kilkukrotnych wyjazdów do Azji to Chiny zawsze leżały poza kręgiem naszych zainteresowań podróżniczych. Opinie że jest to kraj trudny do zwiedzania z racji olbrzymich odległości między miastami, oraz kłopotów z komunikacją (najwyżej że biegle włada się na przykład językiem mandaryńskim) nie zachęcały do wyjazdu. Jednakże zdecydowaliśmy się. Kupiliśmy dwa bilety do Pekinu z powrotem za miesiąc. Rezerwacja hotelu na krótki pobyt w Pekinie. Lecimy.
Podróż rozpoczęliśmy w Pekinie skąd zrobiliśmy wycieczkę na Wielki Mur do miejscowości Mutiyuan. Następnie przejechaliśmy pociągiem na północ od stolicy do letniej rezydencji cesarskiej w Chengde. Dalsza podróż odbywała się już w kierunku południowym. Przejechaliśmy do miasteczka Pingayo które zachowało szesnastowieczny wygląd, oraz do słynnego klasztoru Shaolin i słynnych jaskiń Longmen. Po dłuższej podróży pociągiem dotarliśmy do miasta Guilin gdzie czekała nas przeprawa tratwami do pięknie położonego miasteczka Yangshuo. Po zwiedzeniu malowniczych okolic wybraliśmy się na tarasy ryżowe w Longshen. Zmęczeni codziennymi trudami zdobywania biletów, podróży oraz kontaktów z Chińczykami wróciliśmy do Pekinu. Mieliśmy jeszcze w planach wizytę w wiszących klasztorach oddalonych o kilkaset kilometrów od stolicy, ale brak dostępnych biletów i codzienna walka z otaczającą nas rzeczywistością zmusiła nas do kapitulacji.