Geoblog.pl    rafalsitarz    Podróże    Sri Lanka - z północy na południe.    Najbrzydsze świątynie na świecie – Dambulla.
Zwiń mapę
2012
30
sie

Najbrzydsze świątynie na świecie – Dambulla.

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Dambulla
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7630 km
 
Tuk tukiem za 800 rupii przejeżdżamy z Sigiryia do miasteczka Dambulla. Główną atrakcją okolicy są świątynie i groty z posągami Buddy. W 2006 roku na jej terenie został przeprowadzony zamach terrorystyczny w wyniku którego zginęło ponad 90 osób. Jednak wojna z Tamilskimi Tygrysami dobiegła końca i miasteczko można uznać za spokojną okolicę. Nasz przewoźnik nie odpuści dodatkowego zarobku na kursie i usilnie stara się nam znaleźć nocleg. Nie protestujemy ponieważ wszystko jest zależne od ceny i standardu który otrzymamy. Zatrzymujemy się przy jednym z wielu małych hotelików przy głównej ulicy. Rykszarz wykazuje się lepszym refleksem i pierwszy znajduje się na recepcji. Właściciel dość niechętnie z nim rozmawia i ewidentnie mu odmawia. Próbuje porozmawiać z nami. Dosyć dobrze mówi po angielsku, cena jest rozsądna, a pokój czysty. Przewoźnik bardzo się broni twierdząc, że hotel jest zły itd, a najchętniej zapewniłby nas o braku miejsc, ale skoro już bagaże są w hotelu to możemy mu nie uwierzyć. Hotelarz odmówił mu zapłacenia prowizji i z tego faktu wynika rozczarowanie pana. Dajemy mu napiwek i żegnamy. Kręci się po ogródku licząc na dodatek od właściciela i w końcu odjeżdża.

Dambulla jest dla nas przed przyjazdem niewiadomą. Wzmianki na jej temat znajdują się w każdym przewodniku, ale nie poświęcono jej zbyt wiele miejsca. Wiemy, że brak opisu nie oznacza że miejsce jest bez atmosfery i że będzie mniej interesujące niż główne zabytki. Po Lwiej Skale chyba już nas dzisiaj mało rzeczy jest w stanie rozczarować. Złota świątynia znajduje się kilkaset metrów od hotelu. Nie ma na co czekać – idziemy. Upał doskwiera, ale po przejażdżce tuk tukiem i orzeźwiającym pędzie powietrza, lepiej go znosimy. Dochodzimy na teren świątyń. Przy samym wejściu stoi złota dagoba. Starannie wykonana, złoto/żółty kolor lśni w ostrym słońcu odbijając promienie. Za nią stoi masywny budynek, będący jedną ze świątyń. Bezsprzecznie niczego równie kiczowatego i brzydkiego jeżeli chodzi o konstrukcje tego typu nie widzieliśmy. Budowla ma dwa piętra, a wchodzi się do niej przez otwartą paszczę szczerzącego zęby potwora z wyłupiastymi oczami. Schody wyglądają jak język. Nad całością góruje wielki złoty Budda. Całość sprawia wrażenie takie, że Budda siedzi na potworze, któremu aż wyszły oczy z orbit i wypadł mu z paszczy język. Nie wiemy czy taki był zamysł artysty, ale piękna nie można tej budowli zarzucić.

Bilety do świątyń są dosyć drogie. Płacimy i siadamy nie mogąc się nadziwić fantazji budowniczych. Czym dłużej siedzimy tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że brakuje nam pieniędzy. Dochodzimy do wniosku, że kasjerka, tak namieszała przy płaceniu za wejściówki że nie wydała kilkuset rupii. Wracamy do kasy, ale bez nadziei na odzyskanie gotówki. Ku naszemu zdziwieniu pieniądze na nas czekają. Albo kasjerka jest tak uczciwa, że odłożyła gotówkę gdy zauważyła błąd (chociaż dziwne że nas nie próbowała znaleźć – turystów z poza wyspy jest tutaj mało), albo można to uznać za standardowy przekręt i w razie reklamacji szybko oddaje pieniądze aby uniknąć zamieszania. Tak czy inaczej, odzyskujemy pieniądze za co jesteśmy jej wdzięczni.

Obok Golden Temple (świątyni-potwora) znajdują się schody prowadzące do świątyń, które nas interesują – Cave Temple. W tym miejscu rozłożyli swoje stragany sprzedawcy kwiatów składanych na ołtarzach, drobiazgów, breloczków, a także żebracy. Między zwiedzającymi biegają małpy, które próbują wyrywać trzymane przedmioty co powoduje próby trafienia ich kamieniami przez miejscowych. Przy wejściu do jaskiń musimy oddać buty (znowu będą puchły nogi). Trzeba je oddać do strzeżonego punktu, ponieważ małpy mogą się nimi zainteresować. Przed wejściem oczekują grupy ubranych na pomarańczowo mnichów, a także liczne wycieczki szkolne. Wchodzimy na teren przez piękny, stary, misternie rzeźbiony portal. Rozgrzane kamienie palą w stopy i skaczemy z cienia do cienia. Na małym, podłużnym placu stoją przyklejone do skały małe, białe budynki. Miejsce wygląda spokojnie i przyjemnie. Wchodzimy do budynku. Okazuje się on właściwie podłużnym zadaszeniem przy skałach. Właściwe świątynie to groty w których poustawiano posągi Buddy. Sufity są malowane i wygładzone, a posadzki wyrównane. Delikatne, wpadające przez wejścia światło wzmocnione nielicznymi żarówkami budują atmosferę. Każda z grot jest inna. W jednej leży Budda w otoczeniu kwiatów, w następnej wzdłuż ścian postawiono kilkanaście większych i mniejszych posągów. Oryginalne. W jednej z jaskiń posągi zostały oddzielone od stali rzędem ławek. Siadamy na ławce. Siedzimy dłuższą chwilę i nagle słychać wrzask. Zaczyna się wydzierać francuski przewodnik. Przesympatyczny staruszek wygląda jakby za chwilę miał dostać zawału. Jego miły głos niesie się po pomieszczeniach. Pan naturalnie krzyczy po francusku, więc będąc w przekonaniu iż w tym miejscu potęga języka polskiego jest porównywalna to rozmawiamy w dwóch językach nie specjalnie interesując się stanowiskiem drugiej strony. W końcu przewodnik duka, że „no sit, no sit”. Dziękujemy za informację i pokazujemy iż nie było znaku i że przepraszamy. Wrzeszczy dalej, bo trzeba się wykazać przed grupą. Obok stali strażnicy, ale żaden nie pokazał że coś jest nie tak z siadaniem na ławkach. Pan naprawił świat więc możemy iść dalej. Odwiedzamy wszystkie groty i kierujemy się ku wyjściu.

Pod wieczór próbujemy zobaczyć czy coś oprócz świątyń można w Dambulli zobaczyć, ale jedyne na co trafiamy to galaretka z owocami. Ryzykujemy. Trafiamy na targ warzywno-owocowy, dworzec autobusowy, pojedyncze sklepy i to chyba tyle. Reasumując. Jeżeli odwiedza się Lwią Skałę i zostaje czas w ciągu tego samego dnia to do Dambulli warto jest przyjechać i zobaczyć groty, natomiast poświęcenie całego dnia na ich zwiedzanie to już kwestia do decyzji. Dla nas były doskonały dopełnieniem dnia. Jutro jedziemy do dawnej stolicy Sri Lanki – do Kandy skąd ruszymy od razu do sierocińca słoni w Pinnawela.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 3% świata (6 państw)
Zasoby: 55 wpisów55 19 komentarzy19 627 zdjęć627 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
27.10.2012 - 27.10.2012
 
 
10.10.2012 - 10.10.2012
 
 
22.08.2012 - 14.10.2012