Geoblog.pl    rafalsitarz    Podróże    Sri Lanka - z północy na południe.    Zachodnie wybrzeże Sri Lanki.
Zwiń mapę
2012
07
paź

Zachodnie wybrzeże Sri Lanki.

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Galle
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8028 km
 
Znalezienie noclegu w Hikkaduwie nie stanowi problemu. Kilkaset metrów od głównej drogi wynajmujemy pokój w pensjonacie. Odległość od wody nie stanowi problemu, ponieważ planujemy wynająć na cały czas pobytu skuter. Czas który planujemy spędzić na wybrzeżu ma należeć do spokojnych. Podczas ostatnich kilku wyjazdów nie mieliśmy okazji wypocząć i poleżeć na plaży. W planach oprócz kręcenia się po okolicznych wioskach, zakupu tradycyjnych masek w Aluthgamie, zobaczenia rybaków łowiących ryby siedząc na szczudłach w Weligamie, odwiedzenia fundacji pomagającej chronić żółwie w Bentocie, wizyty w mieście Galle, mamy także lekcje surfingu.

Hikkaduwa to spokojne, małe miasteczko, które znacznie ucierpiało w wyniku tsunami. Mieszkańcy mają władzom wyspy za złe że nie ostrzegły ich przed falą. Tsunami najpierw uderzyło we wschodni brzeg, a dopiero po kilkudziesięciu minutach zniszczyło zachodnią stronę. Przez cały ten czas nie pojawiło się ostrzeżenie co uniemożliwiło mieszkańcom ucieczkę w głąb lądu. Obecnie Hikkaduwa to jedna droga przy której powstały sklepy z pamiątkami i rękodziełem, oraz liczne bary plus salony masażu, a całość położona nad morzem. Nic więcej, albo aż tyle. Wymarzone miejsce na spędzenie wakacji z rodziną, chociaż nie tak łatwo dostępne jak kurorty w Egipcie. Śniadania w barach na plaży, kolacje w budkach z kotthu wypełniają czas między zwiedzaniem okolicy i plażowaniem. W miejscowości można po wytargowaniu, wynająć w bardzo przyzwoitej cenie skutery (około 8 USD za dobę) co pozwoli poruszać się po okolicy.

W kolejnych dniach zaglądamy do miasteczka Aluthgama, które słynie z produkcji drewnianych masek. Małe, domowe fabryczki produkują maski na potrzeby także małych przydomowych sklepików. Rozmiary i kształty szybko się powtarzają, lecz jakość wykonania znacznie się różni. Po wizycie w kilku sklepach uczymy się rozpoznawać poszczególne gatunki. Kończy się na zakupie czterech masek (kolejnych) w kolorach ognia i wody. Każda z nich ma oczywiście przed czymś chronić i mamy nadzieję że tak będzie. Inną atrakcją okolicy jest miejsce gdzie władze dbają o przetrwanie żółwi na wyspie, które znajduje się w miejscowości Bentota. Fundacja znajduje się w budynku całkowicie zburzonym przez tsunami. W nowej, prowizorycznej siedzibie, pracownicy trzymają osobniki, których gatunki są zagrożone wymarciem, a także chore żółwie które po kuracji będą wypuszczone na wolność. W osobnych zbiornikach pływają malutkie żółwiki, które co wieczór są zostawiane na plaży aby weszły do wody. Fundacja płaci miejscowym za jajka żółwi, które są uważane za przysmak. Ten system sprawia, że ludzie przynoszą jajka do fundacji rządowej a nie do restauratorów, ale powoduje ciągłe zapotrzebowanie na zastrzyki gotówki. Wieczorem za dodatkową opłatą można zobaczyć setki małych zwierzaków biegnących w kierunku wody (lecz tylko nikły procent przeżyje najbliższe dni). Czy warto odwiedzić to miejsce? Jeżeli jest się w okolicy to tak, ze względu na unikalny projekt, ale jechanie stu kilometrów specjalnie do Bentoty nie jest tego warte.

Jednym z symboli Sri Lanki jest rybak siedzący na kiju z poprzeczką i łowiący ryby na wędkę. Postanawiamy pojechać do miejscowości Welligama gdzie praktykuje się jeszcze ten sposób połowów (tak twierdzą miejscowi i przewodniki). Dostajemy informację, że rybacy pracują wcześnie rano. Ruszamy na skuterze do oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów wioski. Przejeżdżamy całą trasę wypatrując rybaków. Jedyne co widzimy to sterczące z wody puste tyczki. Wracamy do Hikkaduwy i następnego dnia ponawiamy atak, ale tym razem pod wieczór. Przy tym podejściu mamy więcej szczęścia. Przy jednym z nielicznych na tym odcinku barów siedzi na tyczce rybak. Dziwnie łowi, bo nie ma nawet żyłki w wędce. Gdy próbujemy mu zrobić zdjęcie to szybko się okazuje dlaczego nie jest mu ona potrzebna. Zza rogu wybiega kilkunastoletni chłopak i krzyczy, że to jego wujek i że zdjęcie kosztuje dwadzieścia dolarów od sztuki, argumentując cenę ogólną biedą w okolicy. Nie mamy zwyczaju płacenia za zdjęcia, ale po przejechaniu tylu kilometrów zależy nam na ich zrobieniu. Proponujemy kilka dolarów, ale chłopak gardzi. Efekt jest taki, że my mamy zdjęcia, a on pieniędzy nie. Gdy odjeżdżamy to pod bar podjeżdża autobus Neckermana z tłumem rozentuzjazmowanych Niemców. Przewodnik płaci chłopakowi i zaczyna się pstrykanie fotek. Interes się kręci. Wracając spotykamy jeszcze jednego znudzonego rybaka i to tyle. Symbol wyspy funkcjonuje tylko na zawołanie. Gdy ma przyjechać wycieczka to dzwoni się do wioski i rybacy wychodzą. Płaci się, robi zdjęcia, a wraz z odjazdem autokaru rybacy schodzą ze swoich posterunków. Biznes jest biznes.

Głównym miastem w okolicy jest Galle, które chyba najbardziej z innych miast zostało zniszczone przez tsunami. Większość zniszczeń została już usunięta, ale między domami można zauważyć pojedyncze ściany dawnych zabudowań. Atrakcją Galle jest stary fort razem z zabytkowymi budynkami. W starym mieście trwa odbudowa zniszczeń, ale większość domów jest już w doskonałym stanie. Pełno tutaj małych, luksusowych hotelików i barów czekających na europejskich gości. W plątaninie uliczek mija się często stare, portugalskie kościoły, oraz szkoły koraniczne – są to najczęściej spotykane po hotelach instytucje w mieście. W samym forcie niewiele jest do zobaczenia i kupienia. Na jednym ze stoisk, pan chce nam sprzedać „antyczną” skrzyneczkę. Po bliższemu przyjrzeniu się i pokazaniu mu kliku detali, sprzedawca stwierdza że jest to tak zwany „new antic”. Doskonałe określenie wchodzi do naszego słownika. Zakręcamy kilka rundek po mieście i wracamy do Hikkaduwy. W sam raz na krótką poobiednią przejażdżkę.

Czas w wiosce płynie powoli i leniwie. Można jeździć po okolicy, siedzieć na plaży, pływać w wodzie której temperatura przekracza 36 stopni Celsjusza, lub też spróbować sił w sportach wodnych. Podejmujemy próby wzięcia lekcji surfingu. Po pierwszym podejściu nie można powiedzieć, że odnosimy sukces…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 3% świata (6 państw)
Zasoby: 55 wpisów55 19 komentarzy19 627 zdjęć627 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
27.10.2012 - 27.10.2012
 
 
10.10.2012 - 10.10.2012
 
 
22.08.2012 - 14.10.2012